Laboratorium

Lady

Jeknelam lekko gdy Pati zwrwala mi plaster. .. po chwili zdobylma sie na pare slow - przeciez ty.... ty...- zaczelam sie jakac , lecz wreszcie wydukalam- ...umarlas

Kacper

W pokoju do charakteryzacji znajdowalo sie wsyzstko - makijaże, perfumy, maski, peruki, treski, okulary, doklejane włosy, brody a nawet wąsy. Były tez szafy z ubraniami - Po co im to potrzebne? -zastanawialem sie.

Pati

Zasmialam sie glucho.
- Rzekomo. - mrugnelam do niej. Usiadlma na krzesle, zakladajac noge na noge i napawajac sie widokiem Angel i Sung (jak jakies homo Razz

). - Wiec teraz...
- Jeden sie wydostal! - znowu wlecial ten glupi straznik. Warknelam cicho i wstalam.
- Niemozlwie. - wysyczalam przez zeby.
- Nie slyszalas strzalow? - spytal.
Pokiwalam glowa.
- Przeszukac wszystkie pomieszczenia... i przyprowadzic go tutaj. ŻYWEGO. Aha: i najpierw zapukac, zanim sie wchodzi, zrozumiano? - popatrzylam na straznika.
Spojrzal na mnie spode lba.
- Rozkaz.. - wyszedl powoli z lab i trzasnal drzwiami.
- Kretyn. - pokrecilam glowa i zwrocilam sie do Angel i Sung. - No, i co tam?

Sung

Patrzylam to na Angel to na Pati. Mialam mętlik w glowie
- Co oni Ci zrobili? Dlaczego im sie dalas- powiedzialam przez lzy

Lizzy

Trójka Innych wniosla Lizzy do bunkra. Zaniesli ja do jakiegoś pokoju.
-powiadomcie kogo trzeba... - mruknąl jednen z nich. Dwoje pozostali wyszli, a po chwili pojawila się jakas kobieta.
-mam ją opatrzec? - spytala patrzac na glowe dzieczyny.
-Tak, przydaloby sie...
Kobieta zszyla rane na skroni i sybko wyszla, patrząc z przerażeniem w oczach na mezczyzne.
Siedzial w rogu pokoju, az Lizzy nie zaczela odzyskiwac przywtomności.
-Witaj slonko...
-Doktor Collins?
-Tak... Będziemy musieli sobie porozmawiac.

Kacper

Nagle usłysząłem jakieś krzyki, ktoś zaczął biec w stronę pokoju w ktorym sie znajdowalem. Wycelowałem pistoletem w stronę wejścia, nagle drzwi się otworzyły i wpadła do pokoju spora gromadka Innych. Zastrzeliłem kilkoro znich jednak jeden z nich kopnąl mnie z całej siły w brzuch. Znów zawiązali mnie i zaklelili usta. Później jakąś mokrą szmatą zasłonili mi takze oczy, abym nic nie widział. Wzięli mnie na coś przypominającego nosze i zanieśli do jakiegoś innego pokoju.

Lady

-o co tu chodzi ?!- wykrzyknelam przez lzy- co ja tu robie !!- jeknelam zarpiac sie nadaramnie

Sung

Zobaczylam dwoch facetow niosacych kogos
-Kapcer!- krzyknelam- Co oni ci zrobili!-spojrzalam na Pati- Pomoz nam!- mozilam placząc

Pati

- Kacperek. - ucieszylam sie. Jeden z niosacych nosze, podszedl do mnie i mruknal cicho.
- Jest tu Lizzy... Wariatka, znow nic nie wiedziala.- skrzywil sie. - Wlasnie ja opatrują.
- Mam nadzieje, ze nic jej nie zrobiliscie. - powiedzialam z grozna mina.
Facet zarechotal.
- Musielismy ją jakos..
- Wynos sie. - warknelam i wypchalam go za drzwi.
- Ty tez. - powiedzialam do drugiego, ktory polozyl Kacpra na lozku.
Gdy obaj wyszli, zamknelam drzwi na klucz.
- Teraz nikt nam nie przeszkodzi. - westchnelam i opadalm na krzeslo. - I kto by pomyslal, ze znow sie spotkamy, co? - powiedzialam ze zlosliwym usmiechem.

Sung

Patrzylam na Kacpra. Jak oni mogli... Popatrzylam na zloscia na Pati. Uslyszalam imie Lizzy i zleklam sie. A jak jej cos zrobią
- Jestes zadowolona?- spytalam zlosliwie Pati- Masz nas, co chcesz wiecej!- szarpalam sie na krzesle

Lady

- poztradalas zmysly-krzyknelam w strone Pati - co cie opetalo !!-

Kacper

Słyszałem jakieś krzyki. Spojrzałem na twarze znajdujące sie w pomieszczeniu.
- Angel... - szepnąłem, widziąc, ją - Sung... - po chwili na chwile zaniemówiłem - Pati...? - wiedziałem, że Pati nie żyje - Jesteśmy w niebie, tak? - po chwili resztki sił opuściły mnie.
Straciłem przytomność.
((będe po 20 Sad

sorki))

Sung

- Wolalabym juz byc w piekle niz w tym miejscu- wykrzyczalam patrzac na Pati

Lizzy

Collins poddal Liz krotkiemu elektrowstrząsowi.
-Przykro mi, ale nie możemy inaczej… nie mamy czasu na dlugą terapię… - powiedział z udawaną troską. Wstrzyknął jej jakąs substancje i wyciągnął z kieszeni wahadełko… Zaczał machac nim w ta i powrotem przed nodem Liz. Dziewczyna zasnęła. Do pokoju wszedł kolejny człowiek.
-Za jakis czas się obudzi i będzie już zdrowa… Nie wiem czy nie będzie efektow ubocznych, jak zanik pamieci… Zobaczymy. – oboje wyszli zostawiając spiaca Liz w pokoju.

Pati

Pokrecilam glowa z usmiechem.
- Jakos mnie nie bola te wasze glupie uwagi. - ziewnelam i wstalam. Kacper byl nieprzytomny.
- Niebo nie isnieje. Jest tylko pieklo. Ewentulanie ziemia, ale mowi sie, ze na niej jest nawet gorzej niz w piekle.- mruknelam.
- A ja mialam taka nadzieje, ze wy sie ucieszycie, ze mnie widzicie cala i zdrowa a tu prosze... Z takimi slowkami do mnie. - zacmokalam z niezadowoleniem. - Nie ladnie, nie ladnie.

Sung

- Jesli to jest pieklo, to wtakim razie Ciebie opetal szatan- wysyczalam

Pati

- Ee tam, bez przesady. Wcale nie musial mnie opetac. - wzruszylam ramionami i podeszlma do Sung. Byla przywiazana do krzesla, wiec pochylila sie nad nia i spojrzalam jej w oczy.
- Boisz sie? - szepnelam.

Sung

- Szatana tak, Ciebie nie- powiedzialam patrzac jej w oczy