Autor |
Wiadomość |
Erlir |
|
|
Abpoencejo9 |
|
|
Gość |
|
|
Toyah |
|
|
Toyah |
|
|
Raulphie |
|
|
Bruiser |
|
|
Yarram_ye |
|
|
Erencejoha5 |
|
|
Gość |
|
|
Gość |
|
|
G-money |
|
|
Tonystewartfan20 |
|
|
Gość |
|
|
Emeelenpeane |
|
|
Lizzy |
Wysłany: Pią 18:55, 26 Maj 2006 Temat postu: |
|
Retrospekcje
-Jestem zdrowa? Jestem, prawda?!
-Elizabeth!
-Doktorze Collins, ile można? Jestem zdrowa, a wy…
-Elizabeth. Nie chodzi o to czy jesteś zdrowa, prawda? Ty po prostu chcesz dostać papierek, żeby twoi rodzice uwierzyli, twój brat, żebyś mogła iść na medycyne?
Lizzy nic nie odpowiedziała. Wlepiła wzrok w podłogę.
-Dostaniesz go, dostaniesz to zaświadczenie o zdrowiu psychicznym. W zamian za przysługę…
-Przysługę?
-Chcesz być chirurgiem, jesteś inteligentna i odważna. Będziesz idealna osobą do naszego eksperymentu…
-Eksperymentu?
-Tak… Eksperymentu…
*****
-Można jej zaufać? Nie wygada?
-Wątpię… a nawet, jeśli… Kto uwierzy schizofreniczce? Kto uwierzy wariatce?! – Collins zaczął się śmiać szyderczo. |
|
|
Lizzy |
Wysłany: Nie 12:52, 23 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Ratrospekcje
-Mamusiu, prosze! To boli! Prosze! - krzyczała mała Lizzy. Matka z łzami w oczach oddała ja pielęgniarce. Po kilku godzinach czekania, dziewczynka wróciła. Cała zapłakana. Matka poszła do lekarza, mała siedziała na krzesełku w poczekalni. Nie mogla zrozumiec dlaczego własna matka na to pozwoliła - pozwoliła żeby wbijali jej igły, żeby włożyli ja do wielkiej tuby, dlaczego zadawali te dziwne pytania. Machając nogami wpatrywała się w drzwi gabinetu.
*****
-Mamo, mam prawo wiedziec! Jestem starszy, to moja siostra!
-Philip, prosze nie teraz, nie męcz mnie...
-Mamo!
Matka westchneła głośno i zbliżyła się do chłopca.
-amiętasz, mówiłam Ci o tej... chorobie. Wszytko sie sprawdzilo. Lizzy jest chora, ale z tym da się żyć. Da się życ normalnie.
-Więc dlaczego ciągle płaczesz? Dlaczego ojciec krzyczy?!
-Lizzy zawsze była dziwna, wiesz o tym najlepiej. Jest wiele czynników ktore się na to zlożyło. Jestes duzym chłopcem, może masz racje, masz prawo wiedziec. Jesli Lizzy będzie brala leki wszystko będzie dobrze. Niestety jeśliby przestała... Zawsze lubiła zamykac się we wlasnym swiecie, mówiła dziwne rzeczy... Nerwy to powazan sprawa, przez tyle lat to w niej narastalo, że w jej umysle, w jej glowie zaczeły powstawac dziene rzecz, tłumaczyła to sobie na swój sposób... Dlatego jest taka jaka jest. Bedzie chodzić do psychiatry...
-Ona nie jest wariatka! Nie jest slyszysz!
-Nie... Oczywiście... to nie jest choroba umyslowa, ale ona jest mała. Philip... Jestem naukowcem i trudno mi uwieżyć w pewne rzeczy, ale istnieje cos takiego jak parapsychologia. Twoja siostra jest bardzo silna, ma silną wole, ale nie potrafi pewnych rezczy kontrolować. Jej choroba jeszcze to wzmacnia. Ktos musi ja nauczyć panowac nad swoim zyciem... Nad sobą...
*****
-Ile moge brac te cholerne tabletki! Mam tego dość, jestem zdrowa.
-Liz, prosze cie, romawialiśmu juz o tym.
-Pewnie, to nie Ciebie uważaja za wariata.
-Nikt tak nie uważa.
-Od pięciu lat posyłają mnie to tego idioty. On nic nie rozumie. Nie może mi pomoc.
-Liz, nie wszystko jest tym na co wygląda, powinnas dobrze o tym wiedzieć. Mówisz mi o magii, o swoich mocach, o innych swatach.. to jest dziwne.
-Ty też?!
-Nie... Nie to...
-Pewnie, od razu poślijcie mnie do psychitaryka!
*****
-Znowu ich nie brałaś! Liz zropzum! To wszytsko pojawia się kiedy przestajesz brac leki!
-Philp, jestes jedyna osoba na tym świecie, która mi wierzyła, prosze... Nie zabieraj mi tego. Ja nie żyje, dawno umarłam. Lizzy jest martwa, soba ktora tu widzisz nie ma marzeń, nie ma nic.
-Wiem,że jego śmierć...
-nie chodzi o davida! Nic nie roumiesz... |
|
|
Lizzy |
Wysłany: Pon 22:47, 17 Kwi 2006 Temat postu: |
|
Nienawidze tej wyspy, tego dziennika zreszta tez, wszytkich dookoła nienawidze... Nienawidze swiooejgo życia!
Retrospekcje
-Panie Heather, nie dajemy jej w dużych szans... Może 10%... Chyba sam pan rozumie jak to mało...
-Nasza matka leci tu już z Dublina! to kwestia miunut!
-Rozmuiem, ale... Jest świetnym chirurgiem, ale... nie dokona cudu.
Philip rozesmiał sie gorzko.
-Nie?! Jeszcze zobaczymy! Ona jest silna, moja siostra jest silniejsza niz się panu wydaje!
Lekarz tylko skinał glową, widział, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Philip trzymając sie za glowe chodził w ta i spowrotem po korytarzu. elizabeth miala liczne obrażenia wewnętrzene, krwotok, miała polamane żebra, przetracony kregosłup... Jednym słowem była w stanie, w jakim normalny czlowiek już dawn by nie zył. Matka pojawiła sie po 15 minutach, od razu wpadła na salę. Tyle ja widział. Operacja trawała 15 godzin, w tym czasie 4 razy ją reanimowali... Po tych 15 godzinach matka wyszła z sali z usmiechem. Podeszła do Philpa. Uscisneła go i powiedziała: - To cud... Cud! - Faktycznie, trudno bylo inaczej to wytłumaczyc, choc inni lekarze próbowali przypisac ten "cud" umiejętnością Caroliny Heather.
Przed trzy tygodnie dzieczyna była w śpiączce, wreszcie sie obudziła...
-Lizzy... Liz, kochanie... Jestem tutaj... - powiedział Philp widzac jak się budzi. Miał łzy w oczach.
-Gdzie on jest...
-Liz... David... - zaczął się jąkac jej brat.
-Nie żyje, prawda? - powiedziała spokojnie Liz po chwili.
Philip nie odpowiedział, zapanowała cisza.
-To moja wina... Zabiłam go.... Zabiłam najbliżza mi osobe! Jestem morderczynia! Jestem wdowa.... - powiedziala przez łzy.
Nie... Nie jesteś, to był wypadek Liz... Chwieczkę... Co... co ty powiedziałaś?! Wdową?!
Liz nie odpowiedziała. Przez najbiższe dwa miesiące nie odezwała się już słowem... Przeszła długą rehabilitację, zanim wróciła jej pełna władza w ciele... |
|
|