DŻUNGLA

Pati

- Angel, dasz rade malenka. - poglaskalam ja po twarzy. - Musimy ja natychmiast przeniesc do bunkra.. - powiedzialam do reszty. Material calkowiocie byl przemoczony krwia. Zerwalam z bluzki nastepny i przylozylam do rany.

Kacper

Kacper zauwazyl , ze sie dusi. Szybko podniósł ja. usiadła, opierając się o Kacpra kolana.
- Wypluj wszystko - powiedzial do niej

Fergie

-O fuck - zaklnęłam cihco pod nosem...Pati zaczęła tamować jej krew...
-Trzeba ją jak najszybciej zanieść do obozu! - krzyknełam do reszty, po czym posadziłam ją tak żeby opierała się o drzewo, bo wcześniej zsunełą się bezwładnie...

Lizzy

Lizzy nagle obudziła sie i otworzyła szeroko oczy.
-Przczucia... - ruszyła przed siebie. Kilka dziesiąt metrów dalej spotkała grupe rozbitkow.
-Cholera... co...Co jej się stało? - spyała oszolomiona patrząc na Angel.

Kacper

- Przestańcie, nie zaniose jej teraz do obozu, bo udusi sie wlasna krwia! - powiedzial - musi wszystko wypluc... bo sie udusi - spojrzlal na lizzy - Bedziesz tak stala i sie gapila?

Lady

Zaczelam sie trzesc... zaczela mi leciec krew z nosa.. nie bylo dobrze. obraz mi sie calkowice zamazal , przestalam kontaktowac .

Pati

- Lizzy! Lekarz! - ryknelam radosnie. - Angel....ona... ona ma przecieta szyje. - wytlumaczylam. - Musisz jej natychmiast pomoc. - spojrzalam na Angel. Mocniej docisnelam skrawek materialu, ktory zaraz sie przemoczyl. Wyrzucilam go za siebie i zerwalam nowy. Teraz bluzka zaslaniala mi juz tylko biust. Zignorowalam to i obwiazalam jej szyje.

Fergie

Spojrzała na kobietę która właśnie przyszła. Kacper był wkurzony i przestraszony, jak reszta...mówił spokojnie do Angel, żeby pluła krwią...

Kacper

- Angel? - spytał, widząć, że zaczynan ie kontakotwać - Cholera, Lizzy, rusz tyłek! - krzyknał do niej - Angel, wypluj tą krew, musisz to zrobic... - po chwili zobaczyl, ze krew leci jej takze z nosa

Lizzy

Liz tylko rzucila Kacprowi chlodne spojrzenie i uklekła przy angel. wyjeła z plecaka apteczkę.
-Trzeba założył dren... Chyba przebił jej tetnice szyjna. Nie ma czasu na znieczulenie. - jedneym ruchem wbiła rurkę w szje dziewczyny, krew zaczeła wylatywac na zewnątrz. - Pati nie przstawaj uciskać! - powiedziala szukając zestawu do szycia.

Lady

Zamknelam oczy bylo mi wtedy latwiej... czulam ze trace wladze nad moim cialem... szlyszalam glosy ale one byly daleko i mnie nie obchodzliy juz... przed moimi oczami ukazala sie babcia.... przestalam juz odczuwac bol...

Pati

- Nie bede... - powiedzialam juz spokojnie. Wiedzialam, ze ja uratujemy. Bylam tego pewna. Obserwowalam co robi Liz. - Pomoc ci w czyms?

Kacper

- Przestań tak na mnie patrzeć, nie ma czasu na jakieś żale i kłótnie - powiedział do Lizzy - Nie mozemy jej przeniesc do bunkra, najpierw musi zwobodnie oddychac - powiedzial, patrzac na dren - Damy rade.

Lady

Podeszlam blizej do babci- witaj kochanie - usmiechnela sie do mnie
-czesc babciu - odparlam
-idziesz ze mna - spytala
- gdzie?-
- nie martw sie bedziesz tam bezpieczna juz -

Lizzy

Liz znalazła co potrzebne z zaczeła zszywac rane Angel.
-Kasper, trzymaj jej głowe tak, zeby krew z nosa swobodnie wyplywała bo sie udusi! - powiedziała i zaczeła zszywac jej rane.

Pati

Przelknelam glosno sline.
- Czy mi sie wydaje, czy ona...? - jedna reka wciaz trzymiac material, druga odszukalam na jej rece tetna. Popatrzylam po zgromadzonych przerazonym wzrokiem.- Nie odczuwam tetna! Nie ma go! - wrzasnelam, tracac spokoj. - Angel, budz sie! Nie mozesz nas zostawic! - lekko klepalam ja po policzku. - Angel...!

Kacper

Kacper ułożył odpowiednio jej głowę
- Z ust chyba już wypluła wszystko, co miala wypluc - powiedział, nadal trzymajac Angel na swoich kolanach.

Fergie

Odsunęłam się już w połowie ucieszona, że mamy tu lekarkę...zaczęła robić jakąś "operację" Angel...było juz dobrze...Nagle Pati zaczęła wrzeszczeć, że nie odczuwa jej tętna...przyklęknęłam przy nich...zamarłam ze strachu...